Aleksander Baszun, 29 lat, architekt z wykształcenia, z zamiłowania muzyk i grafik
Fot: K.Piądłowska

„Ognisko muzyczne mieściło się przy ul. Profesorskiej, w domu, który jest dokładnie między jednym a drugim biegiem schodków, przy małym placyku. Budynek i w ogóle cała okolica, a przede wszystkim widok z okien, który pamiętam z zajęć fortepianu, był niezwykły i na pewno wpłynął na moje postrzeganie architektury i przestrzeni, i być może zaszczepił we mnie jakiś sentymentalizm. Pamiętam, że wyglądało to, jakby czas się tam zatrzymał jeszcze przed wojną. Sam budynek, stary i w ogóle znakomity, miał mnóstwo zakamarków, taras, przepiękne, skrzypiące schody z grubą, drewnianą  balustradą ze zdobieniami.”


(...)

gdzie między schodami wzrasta niewielki placyk

stoi dom który był mi dzieciństwa pałacem

tam przystaję i słucham czy przez niedomknienia

słychać dźwięk fortepianów których tam już nie ma

i płynę w głąb przez zakamarki w których się dopełniło

moje szczęście przez muzykę i pastelową miłość…

w głąb po schodach skrzypiących całym Beethovenem

albo nawet Bachem…

może jeszcze dłużej…

nie wiem….



kiedy jesień obradza w samotne balkony

gdy drzewa od dachów się purpurowią

ze spiętrzeń kominów płynie dym naglony

obiadem i fajką popołudniową



wieczorami na schodach panowie i damy

niczym mgły zamierzchłe z czarno- białych kronik

lecz niebaczny przechodzień nie spostrzeże ich samych

choć poczuje ciepły dotyk ich spojrzeń i dłoni

(…)


„Ulica” powstała – jak można się domyślać – potem, kiedy już zaczęliśmy być razem z Marysią i stanowiła jeden z pierwszych utworów stworzonych w ramach naszego duetu (Retrospektaklu), a nie piosenek „posagowych”, które każde z nas wniosło do projektu. To jest również jeden z nielicznych przykładów, gdzie jedno pisało muzykę, a drugie tekst.”


„Do Marii jeździłem na Bielany na rowerze albo na rolkach zawsze tą samą trasą. Najpierw dostawałem się do Wisły, pokonując skarpę w jedną stronę, potem wzdłuż rzeki, a na koniec był traumatyczny podjazd ul. Podleśną, skarpa wtedy bardzo o sobie przypominała.”


„Kiedyś schody do Zamku Ujazdowskiego wyglądały inaczej niż obecnie. Była tam stroma skarpa, którą uwielbiały dzieci i ja oczywiście również. Cała zabawa polegała na tym, żeby dostać się po stromym zboczu pod sam zamek, a potem stamtąd zbiegać. Tak się wtedy rozpędzaliśmy, że zatrzymać się można było dopiero na dole. Ten fragment był zupełnie wydeptany, taki piaskowy, żółty. Często zjeżdżaliśmy tam również na sankach.”


„Oprócz ogniska muzycznego uczęszczałem, jeszcze jako dziecko, na zajęcia plastyczne do domu kultury przy ul. Myśliwieckiej. Chodziło się tam zazwyczaj po bardzo długich schodach, biegnących wzdłuż Trasy Łazienkowskiej, które wtedy, co też działało na moją wyobraźnię, zrobione były z cegieł i kompletnie się rozwalały, wyglądały jak zniszczony ziggurat. W miejscu brakujących schodów były ledwie wzgórki a te które zostawały ruszały się i odpadały. Biegało się po nich jak po ubytkach ortodontycznych.” 

Utworów można posłuchać tu: www.retrospektakl.pl, jak również na finale projektu Skarby Skarpy, podczas "Wigilii Na Skarpie".