Artur Jerzy Filip, architekt i urbanista, 29 lat
Fot: K. Piądłowska

„Tematem skarpy zainteresowałem się podczas studiów na Wydziale Architektury. Któregoś razu profesor Kłosek-Kozłowska, prowadząca zajęcia z konserwacji i modernizacji architektury, rzuciła hasło »aleja Na Skarpie«. Brzmiało ciekawie, ale, szczerze mówiąc, na początku nie wiedziałem do końca, o co chodzi. Pomyślałem, że ostatecznie to świetny temat, bo moi koledzy musieli jeździć do innych miast, np. do Pułtuska, a mój obiekt był blisko, w samym śródmieściu Warszawy. No i tak to się zaczęło."


"W ten sposób dowiedziałem się czym jest skarpa, że przebiega przez całe miasto, i jakie ma znaczenie w skali urbanistycznej Warszawy. W głowie zaczęły mi się układać pewne doświadczenia i wspomnienia. W końcu zawsze wiedziałem, że wiele jest takich miejsc w Warszawie, gdzie są takie szczególne »górki«: stoją na nich choćby Zamek Królewski, kościół Świętej Anny czy Zamek Ujazdowski… ale wcześniej nigdy nie łączyłem ich w całość. Zresztą, nie jestem odosobniony w takim fragmentarycznym odczuwaniu przestrzeni miasta. Historycznie różne fragmenty skarpy miały swoje odrębne nazwy i były nazywane właśnie górami, tak jak Marymont, czyli »Góra Marysi«”.


„Gdy byłem małym chłopcem, wielokrotnie chodziliśmy na spacery do Łazienek. Moja babcia mieszka na Dolnym Mokotowie, blisko parku, więc bywaliśmy tam szczególnie często. Pamiętam, że miałem zawsze taki dylemat: ponieważ w jednej części parku jest górka, ale wchodzi się na nią tylko z jednej strony i już nie schodzi z niej po drugiej stronie. I nikt nie powiedział mi wtedy wprost: »to jest skarpa warszawska« czy coś takiego… W ogóle ciekawe jest to, że w świadomości mojej babci czy mamy, i także mojej przez wiele lat, nie było nigdy »skarpy« wyrażonej wprost, a jednocześnie przecież była, bo jeśli się mieszka na Dolnym Mokotowie, to z jakiegoś powodu jest on Dolny. Moja mama nie raz opowiadała historie, jak po kupieniu lodów w Zielonej Budce przy pl. Unii Lubelskiej schodziła ul. Spacerową, z górki. Ale nigdy w tych opowiadaniach nie padało hasło »skarpa«”.


„Moje zainteresowanie skarpą nie wzięło się z tego, że znałem jakieś konkretne miejsce, gdzie na przykład jeździłem na sankach, bawiłem się albo chodziłem z dziewczynami na randki… i wiedziałem, że to właśnie jest skarpa. Od samego początku było raczej konceptualno-teoretyczne, związane ze spojrzeniem urbanistycznym, badawczym. Dopiero zajmując się skarpą zacząłem ją zwiedzać. Temat skarpy pochłonął mnie. Po ukończeniu pierwszego projektu postanowiłem kontynuować swoją pracę w ramach pracy dyplomowej. Jednocześnie wymyśliłem sobie, że mój dyplom opracuję w formule jak najbardziej otwartej. Chciałem wyjść do innych środowisk i jednocześnie spróbować zasymulować szerszy proces partycypacyjny. W pewnym momencie moim blogiem o skarpie zainteresowały się media, informacja pojawiła się w gazetach i radiu, i już nie było odwrotu”.


„Gdybym mógł zmienić jeden punkt na skarpie chciałbym zacząć zmieniać skarpę od tego miejsca przy Alejach Jerozolimskich. Ono jest dla mnie szczególne. Ale przede wszystkim ma w sobie cały czas niesamowity potencjał dla miasta”.