Jan Tomasz Lipski





"Mieszkałem z rodzicami na ul. Konopczyńskiego, i głównym miejscem zabaw dla nas był skwerek, tam gdzie dziś jest pawilon Biedronki, parking przed nim, a także mieszkalny punktowiec. To wyglądało wówczas inaczej, skwerek był na poziomie ul. Konopczyńskiego, a dalej skarpa opadała do Tamki. Na skwerku było sporo różnych miejsc do zabaw, wśród nich piaskownica, do której co jakiś czas przywożono świeży piasek."

"Słyszy się czasami o ówczesnych bójkach jednej ulicy z drugą. Myśmy obawiali się trochę tak zwanych „Skarpiarzy”, czyli tych z Alei Na Skarpie [obecna ul. Bartoszewicza – przyp. aut.], ale bez przesady – tam jakichś większych bójek nie było. Wiem, że zdarzały jakieś takie historie, ale raczej pomiędzy starszą młodzieżą, w późniejszych godzinach. Podobno bywały spore mordobicia, ale o co tam chodziło – nie wiem. Były też jakieś porachunki pomiędzy konikami spod kina „Skarpa”.

"To kino oczywiście było ważnym dla nas miejscem. W ogóle kino było czymś innym niż dzisiaj, bo trudno sobie wyobrazić dziś taką kolejkę, w której godzinę się stoi, żeby się dostać do kina, w końcu się jeszcze okazuje, że już nie ma biletów, są tylko u koników."

"Skarpa zawsze była główną atrakcją mojej okolicy. Zwłaszcza zimą – jako miejsce do jazdy na sankach. Najatrakcyjniejsze pod tym względem były okolice Sejmu. To dość daleko od mojego domu, ale chodziłem tam, bo szkołę miałem na Smolnej, i sporo kolegów mieszkało gdzieś bliżej Sejmu. Tam właśnie, w pobliżu słonecznego zegara, jest miejsce które nazywaliśmy wówczas Diabłem lub Diabelską Górką. Z dużą przesadą oczywiście, nie było tam nic specjalnie groźnego, ale można było się rozpędzić i jechać spory kawałek. Wówczas mówiło się dużo o wypadkach polegających na tym, że ktoś zjechał prosto pod samochód. Diabeł był pod tym względem bezpieczny, bo do samochodów jeżdżących Rozbratem był kawał drogi."

"Jak teraz czasami idę tędy zimą na spacer, to widzę uderzającą różnicę. Kiedyś w godzinach popołudniowych tutaj się kłębiło, tłum dzieciarni jeździł na sankach. A teraz jest pusto. Zastanawiam się, na ile spowodowały to zmiany demograficzne, bo dzieci w ogóle jest mniej, a w tej okolicy tym bardziej, bo mieszkańcy się zestarzeli, wyprowadzili, wiele mieszkań przekształcono w biura. Ale może to jest też zmiana stylu życia – dzieci rzadziej wychodzą na podwórka. Może siedzą przy komputerach, może jeżdżą, czy raczej są wożone na jakieś tam zajęcia sportowe czy inne. To jest chyba jakaś zmiana obyczaju."

"Trudno byłoby mi wskazać moje ulubione miejsce. Wiosną po szkole lubiliśmy chodzić do Ogrodu Czerwonego Krzyża, w pobliżu boiska, na którego miejscu jest dziś Dom z Opadniętą Szczęką. Tam się wchodziło na jakieś drzewka, a jak już się wlazło, to niżej było widać tylko czubki drzew, które rosły poniżej. Chociaż wcale wysoko się nie wchodziło."


"W miejscu, gdzie dziś jest ul. Kruczkowskiego mieliśmy ulubione drzewo, na które tam właziliśmy i bawiliśmy się w piratów. Drzewo nazywaliśmy Arabella, bo tak nazywał się okręt kapitana Blooda, na cześć jego dziewczyny. Właśnie pokazywano w telewizji przedwojenny jeszcze film z Errolem Flynnem, według powieści Rafaela Sabatiniego."



"I to by było na tyle. Ogólnie – było bardziej dziko, miejscami widać było jeszcze zburzone domy. Ale i bardziej gwarnie."