Piotr Szmitkowski, 33 lata, w wolnym czasie   zajmuje się fotografowaniem i podróżuje.

Fot: K.Piądłowska
„To nie jest miejsce, do którego mam jakiś specjalny sentyment – nie odgrywa w moim życiu jakiejś specjalnej roli, zwłaszcza że w większości miasta ta skarpa jest przykryta czymś – coś tam jest. Traci taki swój charakter naturalny, a zyskuje... Jest budowlą. I cała architektura, która wokół niej jest, zasłania to wszystko, nie czuć tego. Dopiero jak są jakieś kawałki zieleni większe, to widać dopiero właśnie to przewyższenie”. 

 „Ciężko się wjeżdża pod nią rowerem”.

 „Technicznie mi się skarpa kojarzy – ze wzniesieniem – to jest jeden taki masyw właściwie. Skarpa mi się kojarzy ze skarpą. Mam w głowie jakąś tam wizję mapy hipsometrycznej i że tutaj jest wzniesienie. Kojarzy mi się z tymi uliczkami, które sobie idą w dół, w górę, w dół, w górę i tam wyznaczają kolejne miejsca. Tak jak patrzeć, to ciągnie się przez ciekawe miejsca, bo na północy zaczyna się w okolicach Cytadeli. Jest Cytadela, jest Most Gdański, Konwiktorska, potem jest Nowe Miasto, Stare Miasto. Na skarpie wiślanej stoi Dom Profesorski – jedyny niezdobyty budynek podczas Powstania Warszawskiego. Czołg jest dopiero przy Morskim Oku – to była pierwsza rzecz, która mi się przypomniała a propos skarpy. Nie [czołg – przyp. aut.] „Tygrys”, pewnie jakaś tankietka. Mit jest, że podczas wojny tam właśnie jakiś czołg (już nie pamiętam, czy niemiecki, czy rosyjski) się utopił”.

 „Przypomina mi się 11 listopada 2010. Marsz ONR, bo wtedy to właściwie było pod flagami ONR – to było organizowane przez Młodzież Wszechpolską i ONR, i to było bardzo widoczne: flagi, szczerbczyki – to powiewało wszędzie. I ja robiłem zdjęcia. I właśnie na wysokości uniwersytetu z jednej strony stała sobie grupka anarchistów, z drugiej strony stała sobie grupka narodowców, pomiędzy nimi stał szpaler policji. Ja stałem sobie mniej więcej w odległości od tej policji ze 100 metrów czy więcej i robiłem zdjęcia – jednej stronie, drugiej stronie, jednej stronie, drugiej stronie. W pewnym momencie te dwie strony ruszyły na siebie, a ja sobie stałem pośrodku z aparatem, to tylko podbiegłem do najbliższego drzewa, do którego się przytuliłem i robiłem dalej zdjęcia, a oni się przede mną dosłownie – tak jak na jakimś filmie – stali przede mną i zaczęli się napierdalać. Ci z ONR mieli białe kominiarki, anarchiści mieli na ogół czarne kominiarki, oenerowcy mieli kastety, anarchiści mieli łańcuchy – rowerowe i inne. Fantastyczne! Ale w takich warunkach to człowiek w pewnym momencie raczej myśli o tym, żeby się przenieść z góry na upatrzone pozycje – znaczy pod drzewo”.

 „Każda górka jest wygodnym miejscem do spożywania alkoholu, bo można sobie usiąść, ale to jest chyba natura każdej górki. Na skarpie wiślanej się wygodnie siedzi i pije piwo – patrzę sobie na rzekę, na gwiazdy”.