Małgorzata Devos, z wykształcenia ekonomista, historyk sztuki, z zawodu informatyk, prowadzi Herbaciarnię na Ludnej, 47 lat.
Fot: K.Piądłowska

„Nasz sklepik, Herbaciarnia istnieje już ponad 6 lat i jest rodzinnym przedsięwzięciem. Moja córka Joasia pomaga mi w herbaciarni oraz maluje porcelanę i obrazy, które można u nas kupić. Mój mąż Bruno administruje stronę internetową. Reszta obowiązków należy do mnie, ale traktuję je jako moje hobby. Herbaciarnię traktujemy jako przedłużenie naszego domu. Spotykamy się tutaj ze znajomymi. Grono poszerza się zupełnie naturalnie. Wokół Pani Alicji Grabowskiej Patej, która jest poetką, Pana Wojciecha Osowskiego, z którym przygotowują tutaj wieczory poetyckie przybywa miłośników poezji i herbaty.”

"Skąd pomysł na herbaciarnię? Gdy zadałam sobie pytanie co mogłoby być moim wymarzonym zajęciem, stwierdziłam, że rozwijanie moich zainteresowań dotyczących herbaty i dzielenie się moimi doświadczeniami z innymi mogłoby spełnić te oczekiwania. Od początku wiedzieliśmy razem z mężem, że miejsce ma mieć charakter lokalny i musi być umiejscowione gdzieś blisko naszego domu aby było nam naturalnie bliskie i kojarzyło się z miłymi rzeczami. Lokal na Ludnej znalazł się sam. Mój mąż stał na przystanku, zobaczył w witrynie kartkę, że lokal jest na przetarg. Wcześniej był tu zakład ślusarski, miejsce było całkowicie zdewastowane.”


„Wyczuwa się, że osoby, które mieszkają na Powiślu i identyfikują się ze swoją dzielnicą. Pani Alicja, poetka, która mieszała tutaj wcześniej na Ludnej, choć mieszka obecnie na Ursynowie, z przyjemnością przyjeżdża tutaj często. Mamy też klientów, którzy wyprowadzili się dawno temu, ale są cały czas z Powiślem emocjonalnie związani i często odwiedzają te miejsca. Opowiadają i pytają: „A czy pamięta pani tam u Krysi, pod mostem taki sklep?” Mają swoje wspomnienia. Ale jest też dużo nowych osób, także obcokrajowców.”


„Powiślacy lubią spędzać czas na spacerach po parkach powiślańskich i Skarpie, ja również gdy mam wolny czas spaceruję u podnóża Skarpy. Razem z mężem dużo jeździmy rowerami albo spacerujemy na pieszo. Gdy szukałam mieszkania zasadniczą kwestią było dla mnie abym na pieszo mogła dojść do najważniejszych miejsc , dlatego też szukałam mieszkania na Powiślu. Skarpę znam bardzo dobrze, ponieważ przez półtora roku mojej pracy zawodowej byłam zatrudniona w firmie, która swoje biuro na Skarpie w białym domku za domkami fińskimi, obok przedszkola, które jest usytuowane przy ambasadzie niemieckiej, zupełnie na końcu na ul. Jazdów. Teraz chyba nic tam się nie dzieje. To jest przepiękne miejsce, jakby wyrwane z Warszawy. Ponoć przed wojną była tam kostnica, szpital. Był taki moment, że była tam też stajnia. Później oczywiście wnętrze zostało zorganizowane zupełnie inaczej.”

„Lubię całą Skarpę bez wyjątku. We wtorki gdy jeżdżę do biura rowerem, jadę koło pomnika Sapera w kierunku skarpy, a potem wzdłuż w kierunku Łazienek, tak jak ścieżka rowerowa prowadzi. Najbardziej jednak lubię krótki odcinek obok Jutrzenki , ten podjazd gdzie rosną kasztany. Tam jest bardzo kolorowo i jesienią, i wiosną.”


„Lubię także małe skrzyżowanie Hoene-Wrońskiego z Górnośląską, ma w sobie coś. Dodatkowo to miejsce moich wspomnień z czasów gdy moja córka chodziła do pierwszej, drugiej klasy szkoły podstawowej. Mieszkałyśmy wtedy na Zagórnej i tą drogą odprowadzałam ją do jej podstawówki na Górnośląskiej, obok Ambasady Niemieckiej i Francuskiej. Lubiłyśmy wchodzić na Skarpę ścieżką, która biegnie za akademikiem Politechniki, to chyba moje ulubione miejsce. Kiedyś było bardziej dzikie i pozostawione sobie. Teraz zadbano o krzewy i uporządkowano teren, jest tam też piękna kamienica, już bliżej Sejmu. I wtedy i teraz jest bardzo ładne.”